„Paracuellos” – komiksowa opowieść o głodzie i okrucieństwie reżimu Franco


Kiedy Carlos Giménez przedstawił pierwszy komiks Paracuellos , swoją brutalną autobiograficzną powieść o powojennej szkole z internatem, redaktorzy magazynu Mata Ratos nie byli zbyt zadowoleni. Był rok 1976, a wspominanie bólu, głodu i bicia okresu powojennego było wówczas bardzo trudne. Zaakceptowali drugą część, zwłaszcza że musieli wypełnić kilka stron, ale powiedzieli mu, żeby nie przynosił więcej. Po pukaniu do kolejnych drzwi bez większego sukcesu udało mu się uzyskać 18-stronicowy tom opublikowany przez wydawcę związanego z El Papus , magazynem humorystycznym, który padł ofiarą faszystowskiego ataku w tym samym roku. Ale nakład był bardzo mały, a wpływ minimalny. Sukces przyszedł niespodziewanie, gdy komiks oczarował francuskich czytelników, a stamtąd rozprzestrzenił się na Hiszpanię.
W wieku 84 lat Carlos Giménez jest gigantem literatury hiszpańskiej – zdobył wszystkie najważniejsze nagrody, jakie może otrzymać rysownik. Nie pamięta nawet, ile komiksów opublikował w ciągu swojej kariery trwającej prawie siedem dekad (w rzeczywistości rysuje komiksy od czasów, gdy był głodującym dzieckiem okresu powojennego). Rzadko opuszcza swój dom w centrum Madrytu, ale wciąż niestrudzenie pracuje. Twórcy tak różni, jak Juan Marsé, Gonzalo Suárez i Guillermo del Toro, który częściowo zainspirował się jego komiksem „Kręgosłup diabła”, podkreślają znaczenie Paracuellos w zbiorowej pamięci Hiszpanii.
Zbliża się 50. rocznica wydania pierwszego komiksu, a wydawnictwo Reservoir Books wydało wszystkie tomy „Paracuellos” w jednym tomie – wspaniałym, prawie 600-stronicowym tomie, ważącym trzy kilogramy i wymagającym taczki – (wydawca musiał wycofać pierwsze wydanie z powodu braku niektórych stron i zastąpi je nowym egzemplarzem dla tych, którzy je zakupili. Drugie wydanie ukaże się 30 lipca). Wydawnictwo Reino de Cordelia wydało kolejną wersję „Paracuellos” w 2024 roku, w formie powieści, „dla tych, którzy nie czytają komiksów”. W tej adaptacji kadry stają się opowiadaniami, choć książka jest bogato ilustrowana.
„Paracuellos” to niezwykła podróż przez wspomnienia mrocznych czasów, w których pojawiały się również przebłyski człowieczeństwa. „Wspomnienia pozostają, coraz bardziej odległe i rozmyte z upływem czasu” – wyjaśnia Carlos Giménez w e-mailu. „Czasami trudno mi oddzielić wspomnienie tego, czego doświadczyłem, od wspomnienia tego, co opowiedziałem. Pozostaje jednak satysfakcja z tego, że udało mi się opowiedzieć, pomimo wielu trudności, jak wyglądały szkoły falangistów w powojennej Hiszpanii”.

Jedną z najciekawszych rzeczy w lekturze wszystkich Paracuellos z rzędu jest zauważenie, jak z biegiem lat surowość wczesnych komiksów, niekiedy nieznośnie brutalna, ustępuje miejsca bardziej optymistycznej wizji ludzkości, z ludźmi, którzy pomagają dzieciom, współczują im, którzy starają się powstrzymać otaczającą je przemoc. W jednym z pierwszych komiksów opisuje następującą scenę: „Instruktor Falangi, Mistrol, uderzył chłopca, Antonia Sáncheza, 72 razy. Zdarzyło się to w 1948 roku w domu generała Moli w Madrycie. Antonio Sánchez miał siedem lat i zmoczył się od bicia”. W jednym z ostatnich opowiada o panu Aurelio, przybranym dziadku alter ego Giméneza, Pablito, który widząc nauczycielkę bijącą dziecko butem, staje do niej i krzyczy: „Bezduszna kobieto! Powinnaś się wstydzić! Nie wstydzisz się, że bijesz te biedne dzieci, które nie mają ojca, które nie mają matki? Mam nadzieję, że nigdy więcej nie zobaczę, jak bijesz dziecko!”. Całe to wydanie jest dedykowane jemu, który w prawdziwym życiu nazywał się Evelio i z którym Giménez nigdy nie stracił kontaktu.
„Kiedy zacząłem rysować te historie, niepewny, ile stron jestem w stanie napisać i opublikować, postanowiłem najpierw opowiedzieć o tym, co uważałem za najważniejsze i najpilniejsze do potępienia: głód, pragnienie, strach, religię, nadużycia…” – wyjaśnia Carlos Giménez. „Potem, mając więcej papieru [pierwsze historie liczyły tylko dwie strony] i możliwość publikacji, rozszerzyłem tematy i poświęciłem więcej czasu na opisanie rzeczy z większą dozą niuansów. Ale możliwe też, że – jak mówisz – opowiadając te historie, egzorcyzmowałem swoje złe wspomnienia”.
Odnosząc się do problemów, jakie napotkał publikując swoje pierwsze komiksy, wspomina: „Nikt w Hiszpanii nie chciał ich publikować. Przypuszczam, że dlatego, że uważano je za dziwne, niekomercyjne, makabryczne… Należy pamiętać, że były to czasy tzw. „destape” (odkrywania). Franco zmarł, a redaktorzy czasopism chcieli komiksów z humorem, czyli dokładnie odwrotnie niż to, co ja byłem zdecydowany powiedzieć. Ale redaktorzy francuskiego magazynu „Fluide Glacial”, Gotlib i Diament, natknęli się na te strony i zainteresowali się nimi. Co było dość niezwykłe, ponieważ prowadzili magazyn humorystyczny. Kiedy Francuzi je opublikowali i zostały zaakceptowane i pozytywnie zrecenzowane przez krytyków i tamtejszą publiczność, wszyscy redaktorzy chcieli je publikować w Hiszpanii. I od tego czasu ukazywały się w wielu miejscach”.
Giménez urodził się w madryckiej dzielnicy Lavapiés w 1941 roku. Stracił ojca w młodym wieku, a gdy miał sześć lat, jego matka zachorowała na gruźlicę i nie była w stanie się nim opiekować. Następnie trafił do domów pomocy społecznej, kontrolowanych przez Falangę i Kościół, które narzuciły dzieciom reżim terroru i brutalności. Spędził osiem lat w domu, który dał tytuł serialowi, zwanym Batalla del Jarama, położonym w madryckim miasteczku Paracuellos. Z tego zanurzenia w przemocy faszyzmu wyrosło w nim troska o kruchość demokracji, przyjaźnie na całe życie i umiejętność patrzenia na codzienne problemy z dystansu. Ale pozostawiło to również w nim głęboki ślad: absolutny szacunek dla jedzenia.

Nigdy nie zapomniał o głodzie. Jego kolejna autobiograficzna saga, „Barrio”, zaczyna się od powrotu do domu matki, która wyzdrowiała już z choroby, i pierwszego zjedzenia smażonych jajek – symbolu powojennego przysmaku. „Przez osiem lat, które spędziłem w tych domach, ani razu nie zjadłem jajka. Jajka nie istniały w tamtych szkołach. To była jedna z wielu rzeczy, których nie było. Na szczęście ten okropny czas już minął. Mam nadzieję, że nigdy się nie powtórzy” – zauważa.
Powszechna przemoc wobec dzieci to jedna z rzeczy, które najbardziej szokują podczas lektury „Paracuellos” : bicie, groźby, kary fizyczne, nieustanna brutalność… W epilogu do pełnego wydania Giménez wyjaśnia, że w rzeczywistości te domy były odbiciem hiszpańskiego społeczeństwa lat 40. i 50. XX wieku: „To było zupełnie normalne i codzienne, że sierżanci bili rekrutów w koszarach, nauczyciele maltretowali uczniów w szkołach, oficerowie i właściciele bili praktykantów w warsztatach, mężowie bili żony, a rodzice dzieci w domu. Nie wspomnę już, bo to powszechnie znane, o traktowaniu zatrzymanych na komisariatach policji, więźniów w więzieniach, biednych wariatów w szpitalach psychiatrycznych czy zbuntowanych dzieci w poprawczakach”.
Dla wszystkich, którzy starają się minimalizować przemoc dyktatury Franco, komiksy Giméneza odzwierciedlają bezwzględną rzeczywistość kraju pogrążonego w hańbie i zemście. Pierwszy komiks „Paracuellos” doskonale podsumowuje to, co artysta komiksowy zamierza przekazać: jego historie są prawdziwe, a jednocześnie stają się metaforą wydarzeń w całym kraju. Dwoje głodnych dzieci ucieka, by grzebać w śmieciach i jeść wszystko, nawet skórki pomarańczy. Zostają złapani przez chłopca, który działa jako informator instruktora Falangi, Antonia (z pewnością najbardziej złowrogiej postaci w całej sadze). Zostawia ich bez przekąski – oddaje ją informatorowi – i zmusza do wzajemnego pobicia się (grożąc, że jeśli tego nie zrobią, sam ich pobije, a będzie o wiele gorzej). Tak wyglądała Hiszpania w latach 50. XX wieku.
Zapytany, co jego komiksy mogą powiedzieć nowym pokoleniom, coraz bardziej oddalonym od frankizmu – w listopadzie mija 50. rocznica śmierci dyktatora – Giménez odpowiada: „Nie wiem. Może chciałbym wiedzieć, jaka była drobna część niedawnej historii naszego kraju, jak my, biedne dzieci, żyliśmy w instytucjach frankistowskich. Chcę wiedzieć, że to były złe czasy i że musimy walczyć, aby takie sytuacje się nie powtórzyły, aby faszyzm nie powrócił do naszego życia. Demokracja, pomimo wielu wad, jest piękna i musimy o nią walczyć”.

EL PAÍS